Winslet jak zwykle doskonała:).
Skromna opowieść o pozornie dwóch różnych kobietach, o dwóch odmiennych życiach.
Film niby mało widowiskowy, surowy, nostalgiczny …a jednak pełen emocji.
Krajobraz zimny, skromne życie i duchowa głębia.
Zimny to słowo, które najczęściej przychodziło mi na myśl w trakcie seansu. Nie przeszkadzał mi surowy klimat i oszczędność środków ale ten film nie zaoferował nic w zamian.
Nie da się uniknąć porównania do Portretu kobiety w ogniu i niestety w tym starciu wypada blado. Przede wszystkim dlatego, że Sciamma nakręciła swój film dużo, dużo lepiej. Fantastyczne ujęcia, zbliżenia, kurzę, czuć było, że coś wisi w powietrzu, czuć było te chemię i wzajemną fascynację, natomiast w Ammonite tego zabrakło.
Postać Charlotte przypominała mi Ann z serialu Gentleman Jack - wątła, schorowana nabiera odrobiny życia przy starszej kobiecie. Niestety ale nie kupuję tej miłości/namiętności, a właściwie tego jak wybuchła.
Zgadzam się, że coś nie porywa ta historia i brakuje wiele do arcydzieła...ale doceniam świetną grę, reżyserię, realizację. Bardzie wiarygodną i prawdziwą historią była opowieść w poprzednim filmie tego reżysera "Piękny Kraj". Ale finalnie daj boże "tak słabe filmy":)