I do tego bardzo fajna obsada.
Ja osobiście od czasu do czasu lubię takie produkcje, a ta spodobała mi się na tyle, że chciałbym poznać dalsze losy tych bohaterów.
Książkowa wersja "Let it Snow", to najsłabsze dzieło w dorobku John'a Green'a (i spółki) , choć akurat jego część wyszła najlepiej. Na tę świąteczną książkę składają się trzy nowelki (napisane każda przez innego autora), które maja ten sam punkt kulminacyjny. Film w zasadzie za bardzo się nie różni od książki, jednak moim zdaniem się obronił. Przede wszystkim poradziła sobie ekipa aktorska, szczególnie mnie urzekł Jacob Batalon, choć na plus muszę zaliczyć też występ Isabela Moner, Kiernan Shipka i Mitchell Hope. Całkiem nieźle zrealizowane, z niezłą muzyką. Na święta w sam raz. Choć mnie czegoś zabrakło, jakiegoś momentu który chwyta za serce. Od tak do obejrzenia i tyle, raczej nie do kina. Takie 3,8/6
P.S. I tak wypadło dużo lepiej niż Ostatnie wakacje/The Last Summer który był filmem o niczym.